Jak co roku, w amoku przedświątecznych przygotowań zostaliśmy kolorystycznie oświeceni przez instytut Pantone. To właśnie on decyduje w jakim kolorze będziemy myśleć i kreować zarówno w modzie, designie, grafice czy architekturze wnętrz. Zeszłoroczne barwy niezbyt ochoczo wpisały się w nasze gusta wnętrzarskie (Rose Quartz i Serenity), chyba, że ktoś urządzał pokój dla swoich nowo narodzonych dzieci ;). A czym będziemy bombardowani w 2017?
GREENERY, czyli soczysta, odświeżająca, kojarząca się z wiosną, dająca nadzieję zieleń.
Jaki to wybór?
Wg. mnie kolor nie będzie wielką sensacją (przynajmniej mojej działce ;)) ze względu na swoją intensywną barwę. Myślę, że po biało-szaro-czarnych wnętrzach będzie to dla wszystkich spory szok, ale czemu nie wprowadzić tego koloru w samych dodatkach? Chyba to już czas wyjść powoli spod uroku naszych skandynawskich wnętrz i dodać im nieco barwnego pazura.
Zielony uspokaja, pozwala odpocząć naszym oczom, relaksuje, kojarzy się z nowym początkiem i dodaje wigoru. Chyba każdy z nas kocha wiosnę i budzącą się do życia naturę. Tak, to właśnie jest kolor roku 2017, kolor wiosny i czegoś nowego. Zielone detale: zegar, poszewka, grafika czy wazon świetnie przełamią bazowy kolor wnętrz i dodadzą mu nowego ducha.
Może zielone ściany staną się jeszcze bardziej na czasie? W końcu jak tłumaczy swój wybór Pantone:
„greenery symbolizuje nasze ponowne połączenie się z naturą tak bardzo obecnie widoczne”
Świetnie uzupełniona została paleta barw na rok 2017 i powiem jedno – beże i brązy wracają, ale w zupełnie odmienionej odsłonie! Nie są to już na szczęście te wanilie i czekolady, tak bardzo mdłe i bezpłciowe. Wchodzimy na szersze pole pośród którego ja wyróżniam zdecydowanie Hazelnut (czyli odcień orzechowy), Pale Dogwood (coś pomiędzy pudrem, a beżem) oraz rewelacyjny, mój cichy faworyt, niebiesko-granatowy Niagara.
Wniosek jest jeden: powinniśmy być odważniejsi i chętniej angażować do swoich czterech kątów kolor. Nikt nie każe nam nagle tworzyć ferii barw niczym z kolejnej bajki Disney’a. Zróbmy to po swojemu: dodajmy drobny detal, pomalujmy fragment ściany, zainwestujmy w tapetę. Takie rzeczy zawsze można bez ogromu nakładu pracy zmienić, a lepiej spróbować, bo kolory działają na nasze umysły bardzo szeroko :). Ciekaw jestem Waszej opinii na temat Greenery?
Po więcej inspiracji zapraszam Was na mojego PINTERESTA, gdzie przygotowałem galerię inspiracyjną :).
Artur
Całkiem ładne te kolory. Ja chętnie wprowadziłabym do wnętrza odrobinę koloru, ale raczej w formie dodatków niż jako główny akcent kolorystyczny, bo to nie wygląda zbyt dobrze.
Dla mniej "odważnych" - w formie dodatków kolory sprawdzą się świetnie, a i łatwe przy ewentualnej zmianie :). Na ścianach też bym się nie obawiał, no może taki zielony to już za dużo, ale czasami warto spróbować. Artur
Bardzo ciekawe inspiracje. Pozdrawiam
dziękuję! :)
Bardzo, bardzo fajne kolory. Lubię totalnie jasne wnętrza, ożywione tylko pojedynczymi elementami mocnego koloru. Bardzo fajne pomysły.