W dzisiejszym wpisie kolejny raz zrealizuję misję za kilku moich branżowych kolegów i będę niósł „kaganek oświaty”, edukując zarówno wszystkich czytających ten wpis inwestorów, jak i początkujących projektantów.
Hipotetyczna (lub nie do końca) sytuacja: znalazłem projektanta wnętrz, podjąłem z nim współpracę – niezwykle owocną, były ochy i achy. Projekty spełniają moje oczekiwania w 100%, pokazując je z dumą znajomym słyszę, że Ci nie mogą doczekać się parapetówki – reasumując jest bosko i dosko.
Coś tam było w umowie o nadzorze autorskim nad projektem, ale nie dopłacam za tę usługę – poradzę sobie sam – z Panem Władkiem od płytek i Mietkiem elektrykiem.
Ale jak to jest z etapem realizacji i czy rzeczywiście przebiega on zazwyczaj tak bezproblemowo?
1. Projekt wnętrza bazuje na rzeczywistych wymiarach i jest dopasowany do realnych gabarytów. Warto jednak mieć na uwadze, aby przed wykonaniem końcowej koncepcji zmierzyć przestrzeń „na żywo”, aby upewnić się, że wszystko rzeczywiście jest takie, jak powiedział nam deweloper na kartce papieru. Niby oczywiste, ale uwierzcie – niejednokrotnie na budowie okazywało się, że owszem, wymiary są zgodne, ale na rzucie nie ma naniesionego pieca, rury, odpływu lub brakuje gniazdka pod pralkę (realne przykłady). Często projektant nie będąc na budowie (bo projekt powstaje teraz, a mieszkanie oddane będzie za pół roku) nie jest w stanie przewidzieć tego typu rzeczy i projekt może trafić do kosza, chyba że…
2. …dopłacimy za usługę nadzoru autorskiego, który przeważnie jest równy 50% wartości całego projektu, ale może okazać się niejednokrotnie kluczowy. Każdy inwestor współpracując ze mną w cenie aranżacji ma uwzględnioną moją jedną wizytę na budowie (kontrolną), ale na tym moja rola się kończy. Chcąc abym czuwał nad całą realizacją projektu podpisujemy osobną umowę po to, aby w przypadku takiej właśnie kinder niespodzianki od dewelopera można było w porę zareagować i egzekwować ewentualne zmiany na budowie lub w projekcie.
/// ZOBACZ: „Jak programy TV przekłamują pracę projektantów wnętrz?”
3. Projekt wnętrza, który otrzymujemy po współpracy z projektantem nigdy, powtarzam nigdy nie będzie zrealizowany 1:1 (no chyba, że ktoś jest drobiazgowy niczym Monica Geller). Dlaczego? Budowa, a projekt to dwie odrębne krainy, które niekoniecznie się wykluczają, ale mocno się wzajemnie weryfikują. Wiele rzeczy nie widzimy gołym okiem – wychodzą dopiero po rozkuciu ściany, wybiciu otworu lub podczas próby zmiany elektryki. Szczególnie takie rzeczy mają znaczenie podczas remontów starych domów – kto miał do czynienia wie o czym mowa.
4. Dlaczego i kiedy warto więc dopłacić za nadzór projektanta nad swoim dziełem?Szczególnie polecałbym to rozwiązanie osobom remontującym stare mieszkanie lub dom. Ściany takiej nieruchomości mogą skrywać masę niespodzianek lub defektów. Wtedy projektant reaguje na miejscu, szuka alternatyw, uelastycznia projekt dopasowując się do napotkanego problemu i jest w stanie poinformować o ewentualnych dodatkowych kosztach. Nie musisz wtedy odbierać w pracy telefonów od majstra, wyrywać się z biura pod pretekstem pilnej sprawy rodzinnej lub wysyłać na budowę rodzinną delegację. Wszystkim zajmie się projektant konsultując wszystkie zmiany z Tobą.Jeśli jesteś zabiegany i nie masz czasu na:
– pilnowanie całej budowlanej ekipy,
– ustalanie grafiku poszczególnych prac,
– częste odwiedzanie marketów budowlanych
również powinieneś zdecydować się na usługę nadzoru autorskiego. Wszystkie te rzeczy wykona za Ciebie projektant, który zazwyczaj jest biegły w tego typu sprawach i zna „budowlańcowe”realia. 😉
5. I na sam koniec mały apel do inwestorów, którzy decydują się na realizację bez projektanta wnętrza. Często nie uda się odzwierciedlić projektu z komputera i kartki papieru 1:1 w rzeczywistości. Jest trochę prawdy w tym, że papier przyjmie wszystko i, przytaczając stare porzekadło, dopadnie nas „złośliwość rzeczy martwych” – napotkamy na swojej drodze techniczne trudności. Bez nadzoru projektanta nad swoim dziełem musimy uporać się z nimi sami i nie brać wszystkiego w projekcie dosłownie.
Warto również ustalić z autorem projektu ewentualne koszta konsultacji telefonicznych lub wizyty na budowie. Warto to zrobić, ponieważ często przez napotkany problem nie będziemy w stanie przebrnąć sami, a pomoc projektanta może okazać się w tej sytuacji nieoceniona! Pamiętajcie też, że projektanci to nie maszyny i popełniamy błędy – warto brać na to poprawkę i kierować się podczas realizacji zdrowym rozsądkiem ;).
P.S. Mała dygresja: podpisując umowę z nieopierzonym projektantem musimy w swojej głowie przyjąć tzw. margines błędu, ale niezmiernie zachęcam do dania szansy takim osobom. One również muszą kiedyś przejść ten swój pierwszy, poważny test i zaręczam, że niejednokrotnie ich zaangażowanie w projekt będzie zdecydowanie większe, niż popularnego biura projektowego!
Artur
Bardzo przydatny wpis również dla początkującego projektanta ;) Dzięki!
I o to również chodziło!
Masz rację, czasami to właśnie ci początkujący projektanci są bardzo zaangażowani, a biura projektowe wyjmują po prostu gotowe szablony (nie mówię też, że wszystkie, ale coś w tym jest).
zdecydowanie warto wybrać nadzór autorski, bo jak napisałeś ,,to święty spokój" ;) pamiętam że jak dostałam swój projekt to byłam zachwycona (samym projektem) ale też przerażona (perspektywą zakupów), na szczęście architekt wiedział wszystko, do tego jaką farbę wybrać by nie blakła i dało się ją wyczyścić, przez to gdzie nabyć niedrogo luksusowe podłogi winylowe, kończąc na wyborze roślinek do dekoracji :D gdyby nie pomoc architekta to z projektu nic by nie zostało ;)