Wysyp programów telewizyjnych w których przeprowadzane są metamorfozy wnętrz nadal trwa. Mieliśmy boom na tańczenie z Maserakiem, mieliśmy (a w sumie nadal mamy) boom na gotowanie z Magdą, tak teraz mamy boom na wnętrza. Ale jak to z tymi programami jest na prawdę?
Już kilka razy napotkałem się w swoim środowisku z dyskusjami dotyczącymi słuszności tych produkcji, a raczej sposobu w jaki zaburzają one wyobrażenie o pracy projektantów wnętrz. Ogólne wnioski z obejrzenia programu są lekko przerażające i mogą odstraszać potencjalnego inwestora, bo nie czuje on uczestnictwa w etapach projektu i może śmiało zamknąć swoją wypowiedź w jednym zdaniu:
„przyjdą, zmienią, ale czy chce przeżyć totalne zaskoczenie wchodząc do wnętrza w którym teraz będę mieszkać latami?”
No właśnie, czy o to w tym chodzi i czy programy nie zaburzają w znaczący sposób społecznego wyobrażenia o naszej pracy? Czy przeciętny Kowalski nie dojdzie do wniosku, że skoro nie bierze udziału w remoncie i wyborze elementów wyposażenia to lepiej zrobić metamorfozę na własną rękę i „wybrać sobie samemu”?
Jest kilka kwestii na które warto zwrócić uwagę:
- Normalny projekt nie powstaje w 1 dzień, co pokazuje kilka produkcji telewizyjnych z sympatycznymi Paniami w roli głównej. Być może specyfika programu to wymusza, ale zaburza ona jednocześnie obraz naszej pracy. Inwestor zgłaszając się do nas ma nierzeczywisty obraz projektowania i oczekuje, że projekt jego mieszkania powstanie miesiąc przed terminem rozpoczęcia prac wykończeniowych. Owszem, czasami w ten miesiąc się wyrobimy, ale zakładając siedzenie nocami i skupienie się w zasadzie na jednym projekcie od A do Z. Projekt to proces wymagający przemyślenia, poszukiwania i rozważania – przynajmniej ja tak pracuję. I nie, nie zrobię kompleksowego projektu łazienki w jeden dzień – są tu jacyś chętni?
- Ja oddam klucze i wrócę na gotowe – mh, być może część inwestorów tak działa, ufając w pełni projektantowi. Projektowanie pod klucz oczywiście jest w ofercie wielu moich kolegów, ale i tak konsultują się oni telefonicznie z właścicielem. Nigdy nie działa to tak, że po remoncie inwestor wchodzi do mieszkania i teraz losowanie – dostanie zawału, zaleje się łzami szczęścia, a może ucieknie jak najdalej stąd niczym Edyta Górniak? Inwestor ma błędne wyobrażenie o zrzuceniu całej odpowiedzialności na projektanta, który nawet jeśli jest świetny nigdy nie trafi ze wszystkim w punkt. Nie jesteśmy magikami, musimy rozmawiać z inwestorem.
/// ZOBACZ: „Studio: etapy projektowania” - Wrażenie braku uczestnictwa w całym procesie projektowym to chyba najbardziej niebezpieczny wniosek z programów typu „… was urządzi”. Ja nie wyobrażam sobie pracy bez ingerencji inwestora – pomimo, że czasami wiąże się to z kilkoma poprawkami, to finalnie zależy mi przede wszystkim na stworzeniu aranżacji pod niego. Przemycam swoją wiedzę, pomysły i inspiracje, ale zawsze to inwestor podejmuje ostateczną decyzję, popartą moją sugestią. Nie wyobrażam sobie, że ktoś daje mi wolną rękę, bo mój styl projektowania może ogromnie odbiegać od jego stylistyki. Wtedy powstanie projekt dla mnie, a nie dla niego – nie o to w tym chodzi!
- W tego typu programach wykorzystuje się dosyć „bezpieczne” i sprawdzone pomysły, które podobają się większości. Wiecie, jest ładnie, schludnie, z pomysłem, ale dla mnie zbyt mało wyraziście. Szaro-biało-czarne wnętrze jest łatwo stworzyć, ale żeby wpleść do niego trochę koloru, złota, drewna i inwestorskiej duszy – to wymaga pomyślenia i specyficznego gustu inwestora. Reasumując – łatwo jest stworzyć coś, co podoba się wszystkim, ale czy o to chodzi w projektowaniu – ma być sztampowe?
/// ZOBACZ: „5 projektowych tipów” - Zaburzony obraz pracy ekipy wykończeniowej – no bo która z ekip pracuje po 12 godzin dziennie w pocie czoła uwijając się na wielki finał? Powiem kolejny raz, że wyjątki od postawionej tezy na pewno się znajdą, ale realia są jakie są – odpoczynek należy się każdemu. Po obejrzeniu programu inwestor może stwierdzić, że wykończenie mieszkania zrobi się w tydzień, no bo w końcu w programie X zrobili dwa wnętrza w 3 dni… A gdy mówię, że remont lokum o metrażu 60 m2 zajmie ponad miesiąc, niektórzy niedowierzającym wzrokiem spoglądają na moją spokojną niczym kwiat lotosu twarz.
To wszystko są moje indywidualnie wnioski. Żeby była jasność – nie potępiam tych programów. Chodzi bardziej o nierzeczywiste wyobrażenie procesu projektowania i aspekty mogące odstraszać potencjalnego inwestora od współpracy z projektantem.
Warto brać rzeczywistość internetowo-telewizyjną przez pół, w końcu rządzi się ona innymi prawami.
A co Ty myślisz o tego typu programach? Jako potencjalny inwestor, a może jako przedstawiciel branży projektowej – zapraszam do dyskusji w komentarzach! Follow my blog with Bloglovin
Artur
Niestety wiele osób przez ich pryzmat postrzega później współpracę z projektantami. Na szczęście nie wszyscy, ale jednak sporo osób może wyciągać niekoniecznie pozytywne wnioski...
Pomimo dobrego wzroku i ciekawego tematu, artykuł przeczytałam wybiórczo ze względu na fatalną czytelność szarych liter (tylko wytłuszczone wyrazy dobrze się czytało).
O! Cenna uwaga! Na pewno nad tym popracuję ;). Dzięki!
Idealnym przykładem może być chyba program Doroty Szelągowskiej. Tam zawsze tak miło i wesoło, a przecież wiemy, że remont od samego projektu po wykończenie to NERWY. Czas podejmowania trudnych decyzji. Czas w którym często niestety trzeba pójść na kompromis. Uważam, że tego typu programy BARDZO przekłamują niestety rzeczywistość.
Przydatny post. Faktycznie spore grono ludzi postrzega remont przez pryzmat programów z cyklu "weekendowa metamorfoza". Czasami warto sprowadzić na ziemię.
Bardzo się cieszę, że o tym wspominasz :) Wydaje mi się, że w ogóle telewizja zaburza wizje wielu branży i potem człowiek ma ogromne oczekiwania, że nie dość, że będzie szybko to jeszcze bezproblemowo i niskim kosztem. A to jest po prostu nierealne :)
No tak, na szczęście jest masa osób, które zdają sobie z telewizyjnej fikcji, ale niestety nie wszyscy. Potem trzeba tłumaczyć i opisywać dlaczego to tyle trwa :). Dzięki!
No tak myślałam, że te programy są wyreżyserowane. A szkoda, bo chyba lepiej mieć prawdziwy osąd niż taki zakłamany.
Trafne spostrzeżenia. Ja zaobserwowałam brak zaufania do projektantów jeśli chodzi o styl... tzn jeśli masz jeden projekt za sobą to pewnie drugi wykonasz w tym samym stylu, jeśli mieszkasz industrialnie to pewnie nie zaprojektujesz czegoś w stylu boho. W tv niezmierna większość to neutralne projekty brak im oryginalności która jest kreatywnością projektanta.
o to też słuszna uwaga. Wiadomo, że każdy projektant na pewnym etapie łapie swój styl, ale powinien się jednak elastycznie dopasować do oczekiwań inwestora. Bez totalnej produkcji masowej.
Świetny artykuł. Program telewizyjny niestety nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
Bardzo fajny wpis!
Pingback:Project: Dostałem projekt wnętrza - co teraz? - Arch/tecture
[…] /// ZOBACZ: „Jak programy TV przekłamują pracę projektantów wnętrz?” […]