Czy miasta wsiowieją, czy nasze mieszkania wsiowieją, czy wnętrza stają się bardziej „wiejskie i naturalne”, a my coraz częściej unikamy minimalistycznych, pustych przestrzeni? Takie pytania pojawiły się w mojej głowie po trzech dniach w NCK podczas Element Urban Talks, które odbyły się na przełomie listopada i grudnia w Krakowie.
Relacja z lekkim opóźnieniem, ale myślę, że warto przybliżyć Wam ten wartościowy event i tematykę o jaką zahaczył.
Jaka jest główna myśl, którą wyniosłem z wykładów i warsztatów?
1. Ludzie coraz bardziej czują się w miastach ograniczeni wszechobecnym syfem i gęstością zabudowania, dlatego szukają szerszej przestrzeni do relaksu i odpoczynku. Tutaj szczególnie ciekawie prezentuje się działanie Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie, która poprzez małe inicjatywy buduje świadomość mieszkańców i tworzy dla nich lokalne „ogródki” (parki kieszonkowe) o które dbają oni sami. Ogólnie polecam przyjrzenie się działaniu tej jednostki pod wodzą Piotra Kempfa, który zdecydowanie zmienia podejście mieszkańców do „nudnego, zakurzonego urzędu” angażując ich m.in. w sadzenie drzew tworzenie lokalnych społeczności.
2. Wzrasta świadomość, że nie tylko betonujemy, wycinamy i stawiamy nowe, ale coraz bardziej liczymy się z zastaną tkanką i staramy się jak najwięcej z niej zachować. Oczywiście nie jest to jeszcze działanie zadowalające, ale na pewno coraz bardziej świadome. Elewacje są pokrywane żywą zielenią, na kostce znajduje się miejsce dla roślin, a zielone dachy są miejscem dla uli i produkcji miodu. Ja zdecydowanie jestem na tak!
3. Jako projektant wnętrz zauważam coraz bardziej trend „wiejskiego klimatu” w środku dużego miasta. Nie idziemy już tylko w surowe bryły, chłodne barwy i proste formy. Coraz chętniej sięgamy po zieleń, naturalne drewno, odnawiamy meble po naszych babciach, biegamy po giełdach staroci w poszukiwaniu unikatów… Czy nie jest trochę tak, że chcemy uczknąć sobie trochę z lat młodości, powrócić do swojskiego klimatu i czuć się bardziej przytulnie, niż nowocześnie i bezpłciowo?
4. Trendy #urbanjungle #plantcommunity #greenhome ciągle zyskują na sile i cieszy mnie ogromnie fakt, gdy projektując wnętrza biur czy mieszkań mamy to na uwadze. Rośliny świetnie regulują wilgotność w naszych mieszkaniach, tworzą w nich wyjątkowy klimat i oczyszczają powietrze z mikrotoksyn. Uważam, że zielone wnętrza to ponadczasowy trend, który świetnie obrazuje wsiowienie miasta i chęć stworzenia ogródka w mikro skali.
Jestem bardzo ciekawy, czy Wasze wnioski są podobne i uważacie, że trendy sprzed kilku lat obecnie stają się racjonalnymi nawykami nie tylko jednostek, ale i społeczności i władz miast.
Przy okazji serdecznie polecam Wam Element Talks i organizowane przez nich konferencje. To nie tylko wyjątkowo ciekawe wykłady (w tym mojej ulubionej Zuzanny Skalskiej!), ale również masa rozwijających warsztatów i paneli dyskusyjnych. Ja przez te 3 dni z pewnością się nie nudziłem!
Kolejne wydarzenie organizowane przez dziewczyny to Element Talks w ramach European Design Festival, który w tym roku odbywa się w Warszawie.
Hasłem przewodnim tej edycji jest PORTFOLIO IS DEAD. Chcemy zastanowić się nad tym, czy portfolio jest nadal wizytówką projektanta? A może w dzisiejszych czasach ważniejsze są inne umiejętności czy kompetencje? Jak zwykle czekają Was 2 dni wykładów i warsztatów z ekspertami z całego świata.
szczegóły tutaj: https://www.facebook.com/events/313316046193902/
Artur
Też zauważyłam taką tendencję, ale mi osobiście również się to podoba - nie dość, że dobrze to wygląda, to jeszcze człowiek w takim pomieszczeniu odpoczywa, jest w stanie docenić to, czym obdarowała nas natura i chyba to cieszy najbardziej :)
Nawet jeśli to zdecydowanie w dobrym kontekście.
Mi podobają się gdzieniegdzie takie elementy dekoracji wnętrz. Zawsze to jakaś odmiana dla tego, co jest nam już opatrzone :)
Roślinki w formie każdej zieleni jest świetnym akcentem do domu. Tutaj decyduje tylko ilość świata padającego do domu żeby wybrać tą odpowiednią.
To trafne spostrzeżenie i moim zdaniem pozytywny trend. Wydaje mi się, że to pozytywnie świadczy o zmianach społecznych. Od początku lat 90-tych mieliśmy (i nadal mamy) ogromną migrację ludzi z małych miejscowości do 3-4 największych aglomeracji Polski. Ci ludzie uciekając do lepszego świata większych możliwości i awansu z oczywistych wzgledów nie byli admiratorami stylu rustykalnego. Oni od tego uciekali i z wielkim miastem i ich nowo pozyskaną pozycją idealnie kojarzył się zimny styl nowoczesny. Ta zimność podkreślała bezwględną konkurencję której się poddali i nie polegliwalcząc o swój awans w wielkim mieście. Wzrost zainteresewania stylem wiejskim poza eko trendem mam nadzieję oznacza również wzrost ilości ludzi, którzy są na tyle pewni siebie i ustabilizowani w nowym miejscu, że nie już nie wstydzą się korzeni od których uciekli. To miłe i optymistyczne. Pamietam swoje zdziwienie na początku lat dwutysięcznych jak byłem w Wilnie w salonie firmowym Rosenthala. Okazało się że oni tam mieli wyłacznie zastawy porcelany w kwiaty. Np. zestaw Maria, który u nas wtedy królował wyłącznie w kolorze białym - wręcz był nazywany potocznie biała Maria - w Wilnie w ogóle nie był dostepny w kolorze białym tylko w różnych wzorach kwiatowych. Byłem mile zadziwiony, że Litwini nie wstydzą się swojej sielskości kiedy my wybieraliśmy zimną nijaką białą Marię. Sielskość rządzi !
Super podsumowanie głównej myśli tekstu! Dzięki ;)
Rośliny są pożyteczne z wielu względów: zieleń w otoczeniu polepsza samopoczucie, no i więcej tlenu w powietrzu... więc zawsze fajnie mieć w domu kilka kwiatów niż ich nie mieć. Ale nie podoba mi się kiedy wprowadza się ludzi w błąd powołując się na nieprawdziwe informacje. Jak zawsze warto zachować zdrowy rozsądek ;)