Projektowanie wnętrz to nie zawód dla każdego. To trzeba czuć, to trzeba wiedzieć, to trzeba ogarniać. Jak w każdym fachu żeby zacząć tworzyć te wymuskane wizualizacje z błyszczącymi kieliszkami i biegać po budowie z „miernikiem laserowym” jak nazywam dalmierz musicie na wstępie zweryfikować swoje kompetencje i umiejętności, ale po kolei. Co zdecyduje o tym, czy sukces w projektowaniu wnętrz odniesiecie i będzie on porównywalny z tym jaki osiągnęła Mandaryna zadając nam wszystkim egzystencjalne pytanie „znacie Ev’ry night?!”
1. Musisz zrezygnować z imprez ze znajomymi – od teraz jedyne słuszne to te branżowe, gdzie często spotkasz loże szyderców z ironicznymi uśmieszkami na twarzach. Nie ma wychodzenia na piwo – od teraz nowymi koleżkami są inwestorzy, rendery i ew. płytki gresowe w sklepie z którymi możesz delikatnie podyskutować, że ich odcień za cholerę nie pasuje do koloru wybranej farby.
2. Naucz się głośno krzyczeć – bo czasami dla panów budowlańców to chyba jedyna słuszna forma dialogu… Inaczej po prostu nie rozumieją żadnego wypowiedzianego słowa i najlepiej powtórzyć kilka razy, osobiście zawsze polecam DRUKOWANYMI LITERAMI.
3. Nie odwiedzaj rodziny – bo ta już dawno wpisała Cię na czarną listę ze względu na oceniające spojrzenia na dywan i frywolne komentarze dotyczące niepraktycznych płytek w łazience… Wolą Cię nie zapraszać i oszczędzić sobie nerwów oraz uszczuplenia zapasów relanium.
4. Odwiedza Ikea częściej, niż osiedlowy sklep spożywczy – myślicie, że dlaczego istnieje sklepik Ikea ze szwedzkimi pysznościami i hotdogi? To specjalnie dla zagłodzonych projektantów!
5. Zawsze ma przy sobie metrówkę lub dalmierz – nigdy nie wiadomo czy nie trzeba będzie akurat zinwentaryzować mieszkania, zmierzyć szafki u znajomych, wnęki, płytki, parapetu lub okna.
6. Przynajmniej 50% jego ubrań jest w kolorze mocnego espresso (czyli wiadomo, że czarnego a szczegółowiej RAL 9005).
7. Powinien być wróżbitą Maciejem – szczególnie gdy inwestor na pytanie „jakiego wnętrza Państwo oczekują” odpowiada „tak, żeby było dobrze”. I wtedy pojawia się pytanie tak, czyli jak? Ja pełen nadziei rozkładam wtedy tarota, ale podobno inni lubią wróżyć z fusów po kawie.
/// ZOBACZ: Kryzys twórczy projektanta – jak go skutecznie stłamsić?
8. Ma kilka par wygodnych „cichobiegów” – bo czasami rzeczywiście trzeba się nabiegać i to wcale nie cicho #suchar: budowa, sklep, spotkanie, sklep, dostawa, inwentaryzacja… Może drewniaki dadzą radę?
9. Powinien być elastyczny niczym Maserak w tańcu i umieć dopasować się do gustu klienta, jego budżetu i oczekiwań pomimo, że czasami jest to tango, a czasami polka.
10. Powinien mieć wizje – tak przynajmniej mówią mi klienci, że pewnie już mam „wizję” ich wnętrza i czasami czekam na nią pośrodku lasu do samego końca projektu z ogromną nadzieją i tupotem nóg. (żartuję, zawsze mam pomysł inaczej już dawno bym zakończył swą „karierę” :P).
11. Powinien mieć dobry aparat w telefonie – ponieważ z każdego wyjazdu przywozi milion pomysłów i inspiracji, albo przykładów jak tego nie robić bo jest to „niezgodne ze sztuką budowlaną” :D.
12. Dobrym pomysłem byłoby zrobić kursu z mediacji – nie uwierzycie ileż to razy trzeba było wykazywać się dodatkowymi umiejętnościami interpersonalnymi przy projektowaniu łazienki lub salonu. „Trudne sprawy” lub „Szpital” to czasami przy tym pryszcz!
/// ZOBACZ: Jak projektowanie może zniszczyć życie prywatne?
13. Powinien umieć się sprzedać – i nie mam tutaj na myśli tego co Wy… Przede wszystkim każda decyzja podczas projektowania jest czymś wymuszona, więc warto wszystko wytłumaczyć i zachęcić inwestora do wybrania konkretnego rozwiązania. My wiemy jak to wyjdzie, ale on nie do końca zdaje sobie z tego sprawę dlatego warto dobrze pokierować rozmową i dopiąć koncepcję do końca.
Pół żartem, pół serio, ale mam nadzieję, że podzielacie moje zdanie w tej kwestii. Większości rzeczy można się nauczyć, ale warto mieć rozeznanie na co się piszemy, niż być potem zaskoczonym jak drogowcy po pierwszym śniegu. Już jestem ciekawy co jeszcze dodacie do mojej listy?!
Artur
Bardzo ciekawy wpis :)
dzięki :)
Uwielbiam Twój styl pisania! Zawsze prawdę przepleciesz humorem i to mi się podoba najbardziej :D
miło to słyszeć! :)
Projektowanie i wykańczanie wnętrza to nie lada wyczyn, a wpis świetny :)
Świetny artykuł i zgadzam się prawie w całości z jednym zastrzeniem: Ikea - nienawidzę, tam gdzie zaczyna się Ikea tak kończy się projektant. Jesli Ikea to to już nie jest projektant, ale ustawiacz rzeczy z Ikei. Ja rozumiem, że klient nasz Pan, a dla wiekszości klientów Ikea jest wzorniczym Parnasem, ale się z tym nie zgadzam. Nienawidzę gdy wchodzę do kolejnego mieszkania w miasteczku Wilanów i wszystkie mają jedno wspólne - tak zgadliście Ikea ! Jak mówi Greg Davies w swoim stand upie: Disgusting !!!
Dzięki za komentarz - niestety co do Ikea się nie zgodzę, uważam że wykonanie projektu z meblami z sieciówki niejednokrotnie wymaga jeszcze większych umiejętności. Ikea jest na tyle popularna, że pojawia się w praktycznie każdym projekcie - jeśli nie w większej ilości to przynajmniej jako jeden mebel. Zapraszam również do wpisu: http://arch-tecture.pl/2018/07/29/project-czy-ikea-to-wnetrzarska-wiocha/