Dzisiaj o historii słów kilka i nie będę rozwodził się tutaj nad poczetem królów polskich lub bitwą pod Grunwaldem. Chcę opowiedzieć Wam jak zaczęła się moja przygoda z projektowaniem i co, a raczej kto, miał w niej kluczowe znaczenie.
Pewnie będziecie zaskoczeni, ale moje obecne życie zawodowe jest trochę dziełem przypadku, a trochę spełnieniem odwiecznych zainteresowań i predyspozycji. W liceum moje zaciekawienie historią sztuki było bardzo duże, a aranżowanie wnętrz kończyło się na corocznej metamorfozie swojego pokoju (uwierzycie, że w jednym z wydań był w kolorze groszkowo-żółtym…) i przeglądaniu wnętrzarskich magazynów. Z głową pełną inspiracji dotrwałem do matury, a po niej nastał Wielki Wybuch. Znacie ten etap? Jakby dobrze poszło to wylądowałbym na amerykanistyce i pewnie nie czytalibyście tego bloga, nie przeglądali moich projektów (kryptoreklama: zapraszam do zakładki portfolio!) i nie brali udziału w konkursach (a wiem, że to lubicie, bo kto nie lubi dostawać za darmoszkę ładnych rzeczy…?).
/// DLACZEGO więc nie jestem teraz magistrem (i tak nie wiem czy bym dotrwał do tego etapu) amerykanistyki?
Dlatego, że po złożeniu papierów na UJ spotkałem swoją kuzynkę, która zapytała mnie, czy na pewno chcę to studiować i dlaczego nie spróbuję się w czymś, co od zawsze mnie interesuje – projektowaniu wnętrz. I wiecie co zrobiłem? Pojechałem kolejnego dnia z teczką do siedziby Krakowskich Szkół Artystycznych, złożyłem swoją aplikację na studenta Szkoły Wnętrz i Przestrzeni no i… tak poszło!
/// Jakie były początki?
Ciężkie, żmudne, a moim daniem w każdy weekend była porcja wstydu, zakłopotania i bezradności. Pomimo, że mój tata jest budowlańcem to byłem totalnym wnętrzarskim prawiczkiem, ale jednocześnie z każdymi zajęciami stawałem się coraz bardziej podekscytowany. Czytałem, oglądałem, rysowałem, szukałem. Dodam, że nigdy wcześniej nie trzymałem w swej smukłej dłoni ołówka, więc moje pierwsze, „proste” kreski projektanta były podobne do tych zawijanych szlaczków, które odrabiało się na zadanie w „zerówce”. Powoli, do przodu, krok za krokiem budowałem swoją wiedzę i pogłębiałem czeluście przepisów budowlanych zasypiając o 4 rano z kubkiem zimnej kawy i fusami na piżamie.
/// Do czego doprowadziły mnie te wszystkie zawiłości?
Do ukończenia KSA – po drodze dużo osób odpadło, kilka przypłaciło to nerwicą i uzależnieniem od kawy oraz melisy w tabletkach. Co Wam powiem, to Wam powiem, ale teksty typu „szkoła policealna? to jest kup sobie wykształcenie” są w tym wypadku całkowicie nie na miejscu. Ogromna kondensacja wiedzy, duża ilość pracy w domu i „otwarcie” naszych ograniczonych głów sprawiło, że dzisiaj praktycznie większość z moich grupowych ziomków działa zawodowo i panuje między nami atmosfera pomocy i otwartości.
/// Po co mnie o tym nudzisz człowieku?
Po to, że chcę pokazać każdemu, iż na prawdę warto chociaż przekonać się na własnej skórze, czy to co nas interesuje rzeczywiście będzie miało przerzut na codziennie życie. U mnie sprawdziło się to rewelacyjnie i pomimo tego, że przy pierwszych projektach trząsłem portkami to było warto. Ciągle się uczę, ciągle zdobywam cenne doświadczenie i to jest fajne, że każdy nowy projekt to kolejne wyzwanie i poszerzenie horyzontów. Tak, pomimo tego, że niejednokrotnie rzucam „miensem” i rozwalam myszkę od komputera :D. To co, Wy też spróbujecie?
Artur
Bardzo fajnie opisałaś to co robisz. Zazdroszczę ci takiej samorealizacji i samozaparcia, którego ja nie potrafię znaleźć u siebie.Mój słomiany zapał nigdy nie dawał mi takiej motywacji jak tobie.
Oczywiście, że zaoczna szkoła policealna, zaoczne studia czy jakiekolwiek dodatkowe kształcenie się w czasie pracy to wielki stres, dodatkowa odpowiedzialność oraz dużo pracy w domu. A niektórzy i tak skomentują to kupowaniem papieru.
Jedna bardzo spontaniczna decyzja poprowadziła Cię w tym co robisz, i bardzo dobrze. Fajnie, że trafiłeś w to co lubisz i cytując twoje własne słowa- jakoś samo to poszło.
Świetny wpis :)
Dobrze widzieć osobę, która postawiła na swoim i zdecydowała się zadbać o swoją przyszłość. Dobrze widzieć osobę, która jest zadowolona z decyzji, jaką podjęła. Działaj tak dalej! :) Pozdrawiam!
Z doświadczeniem każdy projekt będzie ciekawszy... Penie jak większość po latach patrząc na swoje pierwsze projekty łapiesz się za głowę...? Powodzenia i ciekawych projektów :)
dziękuję bardzo! :)
W doniczkach dobrze sprawdzą się drzewa i duże krzewy. Ich korzenie są naturalnie ograniczone, więc nigdy nie stają się zbyt duże. Ogrodnik uprawia purpurowy buk, eukaliptus i ma dużą doniczkową fatsię przy drzwiach wejściowych, obsadzoną paprociami.Traktuj swoją przestrzeń zewnętrzną jak dodatkowy pokój. Postaw pytanie „Do czego go użyjesz? Co sprawi, że będzie przyjemny? Jakie kolory i tekstury chcesz użyć? ”