…jak ostatnio dowiedziała się jedna z koleżanek po fachu. W końcu my projektując wnętrza jesteśmy niczym nastolatek przechodzący swoją inicjację z „The Sims” – układamy, rysujemy, kolorujemy, bawimy się, a to, że jest 3:00 i ranek puka do okna? No cóż, w nocy „gra” się lepiej, a odeśpimy rano, w końcu nie musimy wstać o 8 na spotkanie. Narzekanie? Nie, ale boli nas, gdy ludzie uważają naszą pracę za bezstresową, lekką, przyjemną, bez ponoszenia odpowiedzialności za własne decyzje. A o co w tym wszystkim chodzi?
1. O to, że godziny pracy projektanta wnętrz nie są do końca policzalne i określone ramami czasowymi.
Trochę jest tak, że pracujemy pod presją czasu jak w wielkiej korporacji, ale nie zawsze tak się da. Nasza praca nie jest odtwórcza i machinalna, stąd nie zawsze możemy usiąść w fotelu i zrobić coś z biegu. Często odpoczywamy w dzień przeglądając Pinteresta, a tworzymy w nocy z czarną, mocną cieszą w dłoni, a wena nas zaskakuje i nagłe olśnienia przychodzą w bardzo niespodziewanych momentach (np. podczas wypadu do kina). Ciężko przeliczyć projektowanie wnętrz na stawkę godzinową, bo jak określić internetowy research, pracę koncepcyjną, burzę mózgów we własnej, prywatnej głowie lub zakupowy tour po salonach wyposażenia wnętrz…?
2. O to, że nie jeździmy do sklepów, bo nie mamy nic lepszego do roboty, ale po to, aby zobaczyć co w nich nowego, co można zaproponować do projektowanego obecnie wnętrza.
To co na monitorze ma się nijak do rzeczywistości i lepiej obejrzeć odcień płytek na żywo, niż bazować na wirtualnym, podrasowanym w Photoshopie obrazku.
Zestawiamy, sprawdzamy, testujemy, dowiadujemy się, aby potem swoje „odkrycia” przekazać Wam, inwestorom. Wybieramy produkty nie tylko w oparciu o ich „ładność” (chociaż to bardzo istotny element), ale również bazując na ich jakości i praktyczności, aby kafelki w łazience nie odpadły ze ściany za rok.
3. O to, że również się szkolimy, ponieważ nasz zawód jest bardzo dynamiczny.
Ciągle na rynek wchodzi coś nowego, innowacyjnego, lepiej wykonanego. Uczestnicząc w prezentacjach czy spotkaniach możemy zaczerpnąć cennej wiedzy od fachowców i przekonać się o jakości polecanych Wam później produktów. Jest kawa, jest herbata i jedzenie – pogaduchy to również czas w którym wymieniamy się doświadczeniami i wiedzą, aby potem w porę interweniować, gdy „Pan Staszek” przyklei listwy szklane na złym kleju, ale idzie też za tym wszystkim konkret: nowości, które trafią idealnie w Wasze potrzeby.
4. O to, że nie tylko rysujemy i wymagamy, aby nasza wybujała wizja wnętrza powstała za wszelką cenę, ale jeździmy na inwestycję, aby dopilnować detali i interweniować w porę przy pojawiających się zmianach.
Często zdarza się, że w trakcie realizacji napotykamy problemy, które weryfikują nasze plany i wtedy liczy się refleks, szybka korekta. Nadzór autorski to cenna rzecz, bo macie pewność, że nawet gdy zajdzie potrzeba zmian, my nadal będziemy w stanie Wam pomóc.
5. O to, że nie jesteśmy lekkoduchami i wybieramy ten i ten kolor, lub te i te płytki, bo „są ładne”.
Kierujemy się ich praktycznością, odpornością, aby móc polecić Wam coś z czystym sumieniem. Bierzemy odpowiedzialność za to, co polecamy i kreujemy. Bierzemy odpowiedzialność za współpracujące z nami ekipy. Troszczymy się, aby wnętrza były estetyczne, ale i spójne z Waszymi wymaganiami i oczekiwaniami.
6. O to, że starajmy się nie oceniać „ciężkości” pracy innych, póki sami jej nie spróbowaliśmy.
Gdy planujesz wspomóc się wiedzą projektanta wnętrz zrób to z odpowiednim wyprzedzeniem. Projekt to proces, który powstaje przez dłuższy czas i nie jest wypadkową naszej osobistej”zajawki” na marokańskie kafle czy miedziane mozaiki. Telefon oznajmiający, że wizualizacje domu mają powstać za tydzień jest na prawdę nie realny. Projekt nie powstaje na kolanie w przeciągu 10 minut. Potrzebujemy czasu na analizę, rozmowę, przegląd produktów i rozwiązań, które potem jak puzzle składamy w całość.Wspólna rozmowa pomaga nam poznać się lepiej i określić na wstępie czy współpraca będzie owocna; nie zawsze musimy mieć przecież podobne poczucie estetyki.
Nie mamy „wizji” (no, może sporadycznie :D) jak to niektórzy określają, ponieważ wnętrze powinno być zainspirowane użytkownikami. To od Was czerpiemy najwięcej energii i uważnie słuchamy, aby potem pozytywnie zaskoczyć :).
Mam nadzieję, że nie odbierzecie powyższego posta jako „Wielki Postulat Zdegustowanego Projektanta”.
Nasz zawód jest stosunkowo „młody” na rynku usług i część osób nie do końca zdaje sobie sprawę z zakresu naszej pracy. Oczywiście nie jest ona fizycznie męcząca, nie jest odpowiedzialna jak chociażby fach lekarza, ale jest potrzebna i dzięki niej dzieje się wiele dobrego. Kreujemy wspólnie z Wami, nie realizujemy tylko swoje wizje. Pomagamy, układamy i zestawiamy, aby było wygodniej, milej i weselej po powrocie z pracy do domu :).
Artur
w punkt!
o to chodziło! :D
super wpis
no nie wiem czy łatwą ale przyjemną na pewno jest :) dzięki za fajny wpis :)
Dodam tylko, że chyba większości z inwestorów nie jest wszystko jedno czy czytają gazetę w zmurszałym wychodku czy w salonie na wygodnym stylowym fotelu bo wtedy nie bolą go plecy a spoglądając z nad gazety na filiżankę małej czarnej nie wpada w depresję.
Żeby inwestor czuł się jak wyżej architekt wnętrz musi sporo .......
dokładnie! Uwielbiam klientów, którzy są tego w 100 % świadomi. Współpraca z nimi to czysta przyjemność.
Bardzo fajny wpis! Dzisiaj na niego wpadłam, a wczoraj podejmowałam właśnie dyskusję w tym temacie:) Też mówiłam o burzy mózgów, o pomysłach które kłebią się w głowie i często przychodzą zupełnie niespodziewanie, o procesie poznania klienta, jego potrzeb, upodobań...zanim powstanie projekt. Praca niewątpliwie twórcza, a dla mnie projektant to niczym dobry terapeuta, który we współpracy z inwestorem stworzy wnętrze szyte na miarę,w którym klient będzie się relaksował i chętnie do niego powracał! Pozdrawiam Karolina
super słyszeć taki feedback! Dzięki za miłe słowa :).
Odwołując się do tytułu artykułu to zgadzam się w 100%. Tym bardziej jeśli ktoś uwielbia to robić i sprawia mu to ogromną przyjemność:) Widać, że dla Ciebie jest to własne sama przyjemność bo twoje posty są bardzo ciekawe i trafne! Pozdrawiam:)
Dobrze napisane! Gdyby to była taka lekka i prosta praca, to nie byłoby projektantów :P Bo po co kogoś zatrudniać jak to takie łatwe ;) Pozdrawiam i życzę niekończącej się weny do pracy!
Pingback:Advice: 6 tricków przydatnych przy metamorfozie mieszkania - Arch/tecture
[…] // ZOBACZ: Lifestyle: „Bo praca projektanta wnętrz lekką i przyjemną jest…” […]